04:51

KULTURALNY 2017



Działo się, oj działo… Mój kulturalny 2017 zdominowały książki i koncerty. Przed Wami mój przegląd tego, co najlepsze.




TEATR

Co roku obiecuję sobie więcej teatru i wciąż mi to nie wychodzi… Byłam chyba na pięciu spektaklach, z czego najbardziej zapamiętałam Białą siłę, czarną pamięć wystawianą na Open’erze. To świetny komentarz do współczesności i tego, jakimi jesteśmy ludźmi. Przede mną wciąż pierwowzór – reportaż literacki, ale odwlekam czytanie, bo wiem, że to nie będzie łatwa lektura. Spektakl – bardzo polecam.

FILMY

Był to dla mnie wybitnie mało filmowy rok. Zaczęło się tradycyjnie, Oscarami, więc trochę pooglądałam, a potem było coraz gorzej. Nawet, kiedy coś zaczynałam, bardzo trudno było mi się skupić na tym, co oglądam. Cóż, siła wyższa.

Filmem, do którego chciałabym kiedyś wrócić, jest Manchester by the Sea. Klimatyczny, nienachalny, z przejmującą, ale nieprzesadzoną historią. Bardzo dobry film, zdecydowanie najlepszy, jaki udało mi się obejrzeć w 2017.




Moja druga ulubiona produkcja to Piękna i Bestia. Uwielbiam animację, teraz uwielbiam też wersję fabularną. Emma Watson to idealna Bella.

Rozczarowaniem był dla mnie film Song to Song. Liczyłam na coś, co do mnie trafi, a wyszło… jak wyszło. Song to song jest dla mnie zapętlonym teledyskiem, z wieloma wielkimi nazwiskami, których rola sprowadza się głównie do tego, że po prostu są.




SERIALE

Mimo tego, że oglądanie czegokolwiek szło mi marnie, udało mi się trafić na kilka ciekawych seriali.

Po pierwsze Wielkie kłamstewka. Atmosfera, obsada i historia, ale jednak przede wszystkim atmosfera. Mój klimat w stu procentach, tytuł trafia na listę najważniejszych i ulubionych w ogóle. Wielkie kłamstewka, to też ostatni wpis na blogu przed przerwą, który możecie przeczytać tutaj.  

Dalej – Legion. Minęło sporo czasu, odkąd skończyłam oglądanie, a wciąż nie wiem, jak się odnieść do tego, co zobaczyłam. Legion siada na psychę i mocno wchodzi w głowę. Myślę, że jeden seans to za mało, żeby w pełni docenić ten serial. Zdecydowanie warto zobaczyć.

Ania, nie Anna. Mocno uwspółcześniona wersja Ani z Zielonego Wzgórza, która świetnie wpisuje się w aktualną rzeczywistość. Czekam na kontynuację.

Na koniec Gifted. Naznaczeni. Zaczęłam oglądać przypadkiem, a wciągnęłam się maksymalnie. Mam trudną relację z historiami o superbohaterach – sporadycznie coś obejrzę, ale rzadko jestem w pełni przekonana do tego, co widzę. Tutaj pojawia się sporo dylematów moralnych i problemów czysto ludzkich, a motyw super mocy można odnieść do jakiejkolwiek „inności” – ktoś jest inny, więc pozbądźmy się go. Upraszczam to teraz bardzo, ale serial naprawdę godny polecenia.

KSIĄŻKI

W 2017 przeczytałam sto książek. Dużo czy mało, sami oceńcie, ja byłam zaskoczona, że wszyło tego aż tyle. Był to naprawdę bogaty i różnorodny rok, nie sprawdzałam czego przeczytałam ile, ale w mojej diecie czytelniczej pojawiły się powieści, wspomnienia, komiksy, tytuły czysto życiowe i około poradnikowe… Książki muzyczne, obyczajowe, literatura dziecięca, wywiady… Mnóstwo, mnóstwo różnych rzeczy. Ale kiedy usiadłam i zaczęłam zastanawiać się nad tymi najlepszymi, to miałam problem. Owszem, sporo tytułów było dobrych, niektóre nawet bardzo, ale dla mnie wyznacznikiem, że zagłębienie się w daną lekturę było warte zachodu jest poczucie, że wrażenie jakie po niej zostało, wciąż jest w jakiś sposób żywe. A takich pozycji jest niewiele. O niektórych książkach wspominałam w podsumowaniach miesiąca, a do podsumowania roku wybrałam dwa tytuły.

Trzy godziny ciszy Patrycji Gryciuk. Jednym zdaniem – książka, która miesza w głowie. Niby niewiele się dzieje, ale trudno pozbyć się napięcia, które towarzyszy podczas czytania. Boisz się, tylko nie masz pojęcia dlaczego. To hybryda gatunków, żeby było jeszcze ciekawiej główna bohaterka nazywa się tak jak autorka, więc nie wiemy do końca, które wątki są autobiograficzne, a co jest czystą fikcją. Nie powiem, że polecam  każdemu, oprócz tego, że lektura jest niepokojąca, to potwornie przygnębiająca. Ale też piekielne dobra – polska proza w najlepszym wydaniu.




Czesałam ciepłe króliki. Rozmowa z Alicją Gawlikowską-Świerczyńską Dariusza Zaborka. Tytuł, po który sięgnęłam szukając optymizmu i walcząc ze stresem. Trochę kontrowersyjny pomysł, biorąc pod uwagę fakt, że wiele wspomnień pani Alicji dotyczy pobytu w obozie koncentracyjnym. Do lektury skłonił mnie cytat dotyczący tego, że każdą sytuację warto polubić i nie warto przejmować się tym, co będzie. Pod wieloma względami postawa tej kobiety jest godna podziwu. Oczywiście – nie jest to łatwa lektura. Zderzenie się ze światem pani Alicji było dla mnie bardzo ciekawe, ale też trudne. Jej postawa podejście do życia, w większości kwestii jest skrajnie różne od mojego, więc tym bardziej z zainteresowaniem poznawałam jej świat.


MUZYKA

Chociaż śledzę nowości, muszę przyznać, że w 2017 byłam monotematyczna. Przez większość roku w moich głośnikach częstym gościem był Łona i myślę, że ze statusu gościa przeszedł już do roli współlokatora. Czysta polszczyzna, aktualne teksty i dobre bity. Bardzo inteligentny rap.




Dwie nowości, na które najbardziej czekałam w tym roku – Concentrate and Gold Foo Fighters i Villans Queens Of The Stone Age. Powtarzam się, ale oba zespoły uwielbiam, obie płyty spełniły (a może nawet przerosły?) moje oczekiwania. Gdybym już musiała wybierać (na szczęście nie muszę) myślę, że album QOTSA minimalnie by wygrał. Ale nie napisałam tego jakby co. Ej, Panowie! Może jakaś wspólna trasa?

Zdrajcy Metalu Nocnego Kochanka. To jeden z tych zespołów, który albo trafi w nasz humor, albo odrzuci. Płyta w moim życiu pojawiła się w idealnym momencie i przewijała się przez cały rok. Jednych pociesza tabliczka czekolady, mnie na nogi stawia Pigułka Samogwałtu. Jakkolwiek dwuznacznie i idiotycznie to brzmi. Najważniejsze, że działa.

Na początku jest chaos Old Smuggler. Zapętlam odkąd ją dostałam i obawiam się, że jeszcze długo nie przestanę. Ponieważ jestem totalnie nieobiektywna, wstrzymuję konkretnej opinii. Jeśli ktoś ma ochotę posłuchać tej płyty, odsyłam na youtube.




Jeśli chodzi o rozczarowania – Taco Hemingway i Szprycer. Spuszczam na ten album zasłonę milczenia.


Na koniec podkategoria muzyczna, czyli koncerty. Na początku roku postanowiłam sobie, że przynajmniej raz w miesiącu pojawię się na jakimś koncercie. I… udało się. Jedyne postanowienie spełnione, równowaga psychiczna zachowana, satysfakcja muzyczna pełna.  Raz były to koncerty większe, innym razem malutkie, ale każdy był warty uwagi i obyło się bez większych rozczarowań. Wyróżniam trzy, zespołów, które widziałam po raz pierwszy, ale liczę na to, że nie ostatni.


Łona, Webber i The Pimps, 18 marca, Kwadratowa, Gdańsk.

W 2017 Łonę widziałam dwa razy, jednak ten pierwszy był przełomowy. Moment był totalnie niefortunny, a na czas koncertu udało mi się zapomnieć o wszystkim, co najgorsze – pierwszy ogromny plus. Obawiałam się trochę rapu na żywo, nie był to mój pierwszy tego typu koncert, ale pierwszy klubowy – totalne zaskoczenie, bo The Pimps są zespołem z krwi i kości, więc muzyka na żywo na bardzo wysokim poziomie. Luźna atmosfera i doborowe towarzystwo, entuzjazm Mastka umilał nam wieczór. Powrót w zimnie i deszczu zupełnie nam nie przeszkadzał. Michuś, Mastek – pozdrawiam Was serdecznie, mam nadzieję, że niejeden, nie tylko łonowy koncert przed nami.

Sayes, 25 sierpnia, Czad Festiwal, Straszęcin.

Ten koncert… ten koncert, był chyba największym pozytywnym zaskoczeniem tego roku. Nie planowałam, że go zobaczę, ale kiedy dotarłam do sceny, nie mogłam się oderwać od tego, co zespół prezentował. Ciekawe kompozycje, świetnie zagrane i zaśpiewane. Występ dla garstki osób, nie na odwal się, jak to czasem w takich momentach bywa. Oni grali tak, jakby to był najważniejszy moment w ich życiu. Cudowne wspomnienia, ogromny szacunek dla muzyków. Płyta niestety tego nie oddaje, ale trzymam kciuki za rozwój zespołu i kolejne genialne występy.

Pablopavo i Ludziki, 7 października, Klub Żak, Gdańsk.

Na ten koncert namówił mnie Fugi, mój kuzyn i… szok totalny. Nie liczyłam na nic wyjątkowego, ale Paweł Sołtys całkowicie mnie oczarował. Tak, koncertowe aranżacje piosenek trafiły do mnie o wiele, wiele bardziej, niż twórczość studyjna, ale jeszcze ważniejsze były momenty między piosenkami. Paweł jest dla mnie obecnie jedną z najbardziej fascynujących osobowości polskiej kultury i sztuki. Liczę, że jeszcze się załapię na spotkanie autorskie, bo jedno już przegapiłam. Odchodzę od tematu, ale na koncerty także liczę. Wiele, wiele koncertów.

I tak w ogromnym skrócie wyglądał mój 2017 kulturalny rok. Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej, zapraszam do podsumowań poszczególnych miesięcy. 

Zostań ze mną na dłużej :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Skrzypek z poddasza , Blogger