15:40

JAK ŻYĆ BĘDĄC CZŁOWIEKIEM-MATKĄ? REFLEKSJE PO SEANSIE FILMU 'CÓRKA' MAGGIE GYLLENHALL


 

Temat macierzyństwa jest stałym elementem naszej rzeczywistości – w końcu matki pojawiają się wszędzie – zarówno w kulturze, jak i życiu codziennym, stając się niejako nieodłączną częścią krajobrazu. Bycie kobietą często kojarzy się z tematem macierzyństwa, w końcu kobieta to potencjalna matka, matka lub ta, która (o zgrozo!) matką nigdy nie została. Tradycyjny obraz kobiet-matek znamy więc od podszewki. A co z matkami-ludźmi? Przecież nie jest tak, że kiedy w świecie kobiety pojawia się dziecko, ona automatycznie znika, traci swoje zainteresowania, osobowość, stając się wyłącznie matką. Wciąż jest osobą, która ma swoje lęki, pragnienia, potrzeby, aspiracje… Wciąż jest człowiekiem. Taką właśnie postać – matkę-człowieka opisała w swojej książce Córka Elena Ferrante, a za sprawą debiutu reżyserskiego Maggie Gyllenhall nietypową figurę matki podziwiać możemy również w wersji filmowej.

Leda (w tej roli znakomita Olivia Colman) przyjeżdża do Grecji, aby w spokoju pracować nad swoimi projektami akademickimi (jest wykładowczynią literatury), przy okazji korzystając z uroków greckiej przyrody i pięknej pogody. Jej spokój burzy jednak niepozorne spotkanie na plaży, które zmusza ją do konfrontacji z demonami przeszłości…

W filmie obserwować możemy dwie linie czasowe – jedna ukazuje współczesną Leadę – jej codzienność i rozterki, druga natomiast przedstawia bohaterkę młodszą jakieś dwadzieścia lat – Ledę, która próbuje odnaleźć się w roli matki, pracując w tym samym czasie nad swoją karierą naukową i szukając spełnienia w życiu osobistym. W rolę młodej Ledy wcieliła się Jessie Buckley, która, w moim odczuciu, przekonuje swoją grą aktorską jeszcze bardziej niż Olivia Colman.

Przy okazji omawiania tego filmu nie sposób nie wspomnieć o świetnych zdjęciach, doskonale dobranych plenerach, świetnie obsadzonych rolach drugoplanowych czy muzyce, która wzmaga ciągle wyczuwalne napięcie i buduje atmosferę niepokoju. Niczym w thrillerze psychologicznym oczekujemy, że za chwilę wydarzy się coś strasznego. Mimo całej otoczki można domyślić się, że jednak nie o grozę tutaj chodzi, a raczej dyskomfort związany z  rozważaniem dylematów, przedstawianych na ekranie.

Celem tego tekstu nie jest jednak analiza filmoznawcza, a przyjrzenie się obrazowi matki, który, moim zdaniem, jest najbardziej istotnym elementem tego filmu. Historia opowiedziana w Córce stawia przed odbiorcami wiele pytań. Pytań niewygodnych i często niemożliwych do odpowiedzenia na nie. Bo czy będąc matką, kobieta ma prawo stawiać siebie na pierwszym miejscu? Czy matka może być bezradna i zagubiona? Czy decydowanie się na podążanie wyłącznie za własnymi pragnieniami, kiedy jest się odpowiedzialnym za inne, bezbronne istoty, jest czynem moralnym?

Córka nie daje nam jasnych odpowiedzi na żadne z tych pytań. Brak tu moralizowania czy wskazywania jednej słusznej drogi, którą powinno się podążać. Moim zdaniem zabieg ten jest słuszny – przełamuje powszechną wizję macierzyństwa i zostawia przestrzeń na indywidualny wybór – czyli coś, co kobietom od stuleci jest zabierane.

Czy jednak wybory Ledy mnie przekonały? Szczerze mówiąc niespecjalnie. Owszem, bohaterka wzbudziła moje współczucie i (do pewnego stopnia) zrozumienie, co do zagubienia, które nią kieruje. Niestety, motywacje, którym się poddała były moim zdaniem niejasne lub za słabo podkreślone.

Owszem, każdy czasem ma dość. Owszem, każdy czasem przeżywa tak wielką frustrację, że ma ochotę rzucić wszystko i zacząć zupełnie nowe życie, robiąc inne rzeczy w innym miejscu. Jednak obserwując człowieka-matkę, bardzo trudno myśleć – tak, zapomnij o wszystkim, zacznij nowe życie i stwórz siebie na nowo. Kiedy decydujesz się na bycie człowiekiem-matką, oprócz zapewnienia dobrobytu sobie, musisz zatroszczyć się o podstawowe potrzeby małych ludzi, którzy na zawsze stają się częścią twojego życia. Czy tego chcemy czy nie, na tym polega dorosłość i odpowiedzialność. A przynajmniej powinna polegać.

W kontrze mogłabym usłyszeć głosy – a co z ojcami? Czy ich to nie dotyczy? Zwykle ojciec porzucający rodzinę naraża się na mniejszy ostracyzm społeczny niż kiedy zrobi to matka. Żeby było jasne – porzucenie rodziny przez mężczyznę, uważam za równie zły pomysł, co porzucenie rodziny przez kobietę. Nie chcę także wartościować, który rodzic jest ważniejszy, bo współczesne modele rodzinne są bardzo różne i wcale nie znaczy to, że jeśli odbiegają od klasycznie rozumianych norm, będą gorszymi rodzinami niż tradycyjne. Wydaje mi się jednak, że kiedy dzieci przez kilka lat wychowują się w konkretnym modelu, z konkretnymi, ważnymi dla siebie osobami dorosłymi i nagle któraś z tych ważnych osób je porzuca, nie może się to skończyć dobrze. Zwłaszcza, że dzieciństwo determinuje bardzo wiele rzeczy w życiu człowieka, stąd decyzja o porzuceniu własnych dzieci, wydaje mi się mocno kontrowersyjna, żeby nie powiedzieć: jednoznacznie zła.

Abstrahując jednak od analiz i ocen społecznych – bardzo trudno było mi zrozumieć Ledę jako bohaterkę. Jestem w stanie wyobrazić sobie, że życie matki może być bardzo trudne i przytłaczające. Logicznym jednak wydawałaby się próba rozwiązania tego problemu – szczera rozmowa z partnerem, szukanie pomocy u rodziców, zatrudnienie niani… Poszukiwanie opcji, w której jest przestrzeń na bycie kobietą z pragnieniami i aspiracjami oraz bycie matką. Leda jednak stawia wszystko na jedną kartę – skoro macierzyństwo ją przytłacza, postanawia z niego zrezygnować. Jak się okazuje decyzja, ta nie była łatwa, bo mimo upływu czasu, kobieta wciąż rozmyśla o tamtym okresie swojego życia.

W filmie brakuje istotnych dla historii informacji. Czy Leda w ogóle chciała macierzyństwa czy po prostu jej się przydarzyło? Jakie miała doświadczenia jako córka? Czy jej problemy wynikają z chwilowego przytłoczenia czy może są związane z jej zdrowiem psychicznym?

Choć lubię niedopowiedzenia i przestrzeń na refleksje, seans Córki skończyłam z niedosytem i poczuciem, że w tej układance brakuje mi jakiegoś ważnego elementu, a jego brak nie łączy się z głębszym zamysłem twórców, a niedopatrzeniem. Żeby sprawdzić zasadność moich wątpliwości, postanowiłam sięgnąć po pierwowzór literacki autorstwa Eleny Ferrante.

Szybko okazało się, że ekranizacja jest niesamowicie wierna – została przeniesiona na ekran niemal jeden do jednego. Jednak dopiero poznanie oryginalnej historii sprawiło, że zrozumiałam Ledę lepiej, dostrzegając jej najważniejsze pobudki. Wciąż osobiście trudno mi było popierać decyzje bohaterki, jednak na poziomie fabularnym stały się one dla mnie o wiele bardziej czytelne.          

Sam fakt, że w książce mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową, wiele zmienia. Poznajemy myśli Ledy, jej wątpliwości i najbardziej osobiste przemyślenia. Co równie ważne – sporo dowiadujemy się o jej przeszłości. Wiemy, że w dzieciństwie nie miała łatwej relacji z matką, co mogło realnie wpływać na jej własne macierzyństwo. Ucieczka staje się więc o wiele bardziej uzasadniona – z jednej strony kobieta chce podążać za swoimi pragnieniami, z drugiej kieruje nią lęk przed byciem niewystarczająco dobrą matką – nie chce ona powtórzyć błędów własnej rodzicielki, dlatego woli całkiem zrezygnować z macierzyństwa, niż być matką w niewłaściwy sposób. Istotny jest również fakt, że Leda chciała dziecka i była to planowana decyzja. Niestety, jak często w życiu bywa, szybko okazało się, że wizja macierzyństwa niekoniecznie pokrywa się z rzeczywistością.

Lektura książki potwierdziła moją opinię  na temat filmu – uważam, że to dobra produkcja, natomiast (mimo świetnej realizacji) brakuje mi w nim kilku elementów na poziomie budowania fabuły. Myślę, że gdyby dodać dwie czy trzy sceny, ekranizacja przekonałaby mnie o wiele bardziej. Niemniej sądzę, że historie takie jak Córka są niesamowicie potrzebne i zawsze będą aktualne. Jak wspomniałam na początku – temat macierzyństwa jest i zawsze będzie jednym ze stałych i bardzo ważnych elementów rzeczywistości, dlatego zasługuje na szeroką i różnorodną reprezentację, zarówno w kulturze, jak i życiu społecznym. A jak właściwie powinno wyglądać macierzyństwo? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam.  


O filmie 'Córka' opowiadałam również w moim nowym podcaście. Zapraszam do słuchania :)  




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Skrzypek z poddasza , Blogger