Ruben (Riz Ahmed) jest perkusistą, który wraz ze swoją dziewczyną Lou (Olivia Cooke) gra w zespole. Para koncertuje, promując swoją muzykę i goniąc za marzeniami. Pewnego dnia chłopak przestaje słyszeć. Jak wpłynie to na losy pary i zespołu? A co ważniejsze, o czym właściwie jest film Sound of metal?
Bardzo mało brakowało, a odbiłabym się od tego filmu przez swoje przekonania i założenia na jego temat. Bo, ok – wiedziałam, że jest to historia głuchnącego perkusisty. Spodziewałam się więc wątków muzycznych, z tyłu głowy mając Whiplash, za którym nie przepadam (albo raczej – nie jestem fanką puent w filmach, które tworzy Damien Chazelle). Na szczęście już na początku seansu zorientowałam się, że Sound of metal będzie filmem innym niż myślałam i innym, niż większość filmów trafiających do mainstreamu. Porzuciłam więc wszystkie oczekiwania i dałam się wciągnąć opowieści.
NIESAMOWITY ŚWIAT DŹWIĘKÓW I ICH BRAKU
Ruben gwałtownie traci słuch. W jednej chwili występuje ze swoim zespołem, w kolejnej jest głuchy. A my, widzowie, głuchniemy wraz z nim.
Nie mam pojęcia, jak to jest nie słyszeć. Nie wiem i mam nadzieję, że nigdy się nie dowiem. Twórcy przedstawili jednak problem tak wiarygodnie, że trudno nie uwierzyć w to, że właśnie w taki sposób mogą odbierać świat osoby niesłyszące czy tracące słuch.
Wraz z bohaterem zostajemy wrzuceni do dźwiękoszczelnego pudełka, z którego na nowo musimy się nauczyć czytać świat. Paradoksalnie dźwięk jest jednym z najważniejszych technicznych elementów tego filmu, bo to, jak został on nagrany i przekazany, ma zasadniczy wpływa na odbiór całości.
Bardzo ciekawi mnie opinia osób, które faktycznie przeszły coś podobnego i mogą się odnieść do tych doświadczeń, równocześnie nie jestem pewna czy to w ogóle możliwe. Co prawda czytałam już kilka wypowiedzi osób głuchych, które uznały Sound of Metal za jeden z najważniejszych dla siebie filmów, ale bardzo chętnie przeczytałabym szerszą wypowiedź, albo porozmawiała z osobą, która przeżyła coś podobnego, żeby dowiedzieć się, czy film jest równie przekonujący dla osoby, która nie słyszy.
BARWNA RZECZYWISTOŚĆ GŁUCHYCH
Ruben rozpoczyna więc nowe życie, w którym musi się nauczyć funkcjonować w zupełnie nieznanym dla siebie świecie bez dźwięków. Tym samym poznaje od wewnątrz społeczność osób niesłyszących.
W filmie wystąpiły osoby, które faktycznie nie słyszą, dzięki czemu na ekranie możemy obserwować realną kulturę głuchych. I… jejku, jakie to jest piękne. Dynamika rozmów i całej komunikacji w języku migowym, to w moim odczuciu wyższy poziom komunikacji, w ogóle. Język migowy jest na pierwszym miejscu mojej prywatnej listy języków, których chcę się nauczyć, ale szczerze mówiąc, nie wiem, czy dam radę kiedyś to zrobić. Miga się całym sobą i (być może to tylko moje złudzenie) podczas takiej formy komunikacji o wiele trudniej ukrywać emocje czy nie być szczerym. A to mogłoby stanowić wyzwanie, bo czasem mam wrażenie, że w świecie tradycyjnej komunikacji często więcej przed sobą ukrywamy, niż faktycznie sobie przekazujemy.
Sceny terapii, zabaw czy w końcu rozmów podczas obiadu – bezcenne. Mimo tego, że jako widzowie nie zawsze wiemy, o czym się mówi w danym momencie, to z łatwością możemy to poczuć.
Nie chcę w żaden sposób romantyzować bycia głuchym, po prostu dla mnie, jako osoby z zewnątrz, rodzaj komunikacji, jakim jest posługiwanie się językiem migowym, wydaje się fascynujący. Brak słuchu czy ograniczenia związane ze słyszeniem, z pewnością są ogromnym utrudnieniem, kiedy żyje się w świecie, w którym większość ludzi słyszy i nie chcę tego w żaden sposób bagatelizować czy umniejszać. Niemniej – uwielbiam patrzeć na komunikację w języku migowym.
MIŁOŚĆ INNA, NIŻ OCZEKUJESZ
Najbardziej zaskakujący okazał się dla mnie wątek romantyczny. Związek Rubena i Lou nie należy do łatwych. Oboje mają za sobą trudną przeszłość, łączącą się z uzależnieniami czy zaburzeniami nastroju. Wspólnie mierzą się ze swoimi demonami, wzajemnie wspierając.
Nie jest to ostatecznie relacja, w której chodzi o wspólne cele i przyszłość. Nie do końca. Bohaterowie dzięki byciu razem uczą się walczyć o siebie samych, żyć w zgodzie ze sobą i dla siebie. Nie na zasadzie ja dla ciebie, ty dla mnie, a ja dla siebie, ty dla siebie. Nie jest to egoistyczne, a ważne i potrzebne. Nie nauczyliby się dbać o samych siebie, gdyby nie byli parą.
Przewrotne? Nietypowe? Nie wiem, czy kiedykolwiek widziałam na ekranie tak mądrze przedstawioną relację romantyczną.
O CZYM JEST FILM SOUND OF METAL?
Czy film Sound of metal jest więc o głuchocie? Niespodziewanej konieczności rezygnacji z pasji i pracy? O miłości? O znaczeniu dźwięków w życiu codziennym?
Po części porusza każdy z tych wątków, jednak w moim odczuciu Sound of Metal to opowieść o zmianie. Zmianie gwałtownej, drastycznej, zmuszającej do zdefiniowania siebie i całego swojego życia na nowo.
To historia także o tym, że tożsamość to o wiele więcej niż nasza przeszłość, umiejętności, które mamy, czy nawet zmysły, którymi posługujemy się na co dzień. Bycie człowiekiem to coś więcej niż składowa wszystkich tych elementów, które nas tworzą. O wiele więcej. Ale to więcej trzeba przede wszystkim poczuć, żeby zrozumieć.
Seans Sound of Metal umożliwia przejście tej trudnej i pięknej drogi. Wraz z Rubenem mamy szansę zdefiniować siebie na nowo i poszukać wspólnie istoty człowieczeństwa.
Sound of Metal to kino wielkie, choć kameralne. Zagrane i nakręcone tak wiarygodnie, że momentami sprawia wrażenie relacji dokumentalnej.
Proszę o więcej takich filmów. Dzielcie się swoimi opiniami, a jeśli jeszcze nie oglądaliście, to koniecznie to zróbcie. Naprawdę warto. Film jest dostępny aktualnie na wielu platformach VOD.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz