20:42

Po co komu edukacja seksualna?


Po co komu edukacja seksualna? Wszechwiedzący powiedzą, że przecież nie ma czego się uczyć, oni takich zajęć nie mieli i jakoś żyją. Seks nie jest czymś, o czym trzeba gadać, tylko praktykować, a lewakom poprzewracało się w głowach i szerzą homopropaganę połączoną z pedofilią. Zresztą oni sami wszystko swoim dzieciakom wytłumaczą. Cóż.

W edukacji seksualnej nie chodzi o sam seks (w każdym razie nie tylko) i to bardzo ważne, żeby każdy miał swobodny dostęp do rzetelnej wiedzy. Co, jak i dlaczego opowiem za chwilę, ale najpierw historia na rozgrzewkę.




Zawsze miałam dobry kontakt z rodzicami. Wiedziałam, że w razie czego mogę z nimi pogadać o wszystkim, co mnie męczy. Domową edukację seksualną przerobiliśmy bardzo szybko, bo jeszcze zanim skończyłam 3-latka, ku zgrozie moich dziadków, wiedziałam, skąd się biorą dzieci. W wytłumaczeniu tego abstrakcyjnego procesu, pomogła moim rodzicom książka Nie wierzcie w bociany Elżbiety Pajączkowskiej, prawdopodobnie jedna z niewielu tego typu pozycji dostępnych na przełomie lat 80 i 90. Myślę, że jeśli jesteście rodzicami małych dzieci, warto jej poszukać na aukcjach albo w antykwariatach – to wciąż wartościowa lektura.

Później zaczęła się nauka podwórkowa. Wymienianie się wiadomościami z rówieśnikami, podkradanie książek dorosłym. Wychodziła wtedy seria Encyklopedia Wychowania Seksualnego dla różnych grup wiekowych. Przeglądałam te książki u koleżanek. Najciekawsza była oczywiście ta dla dorosłych. Nigdy nie zapomnę zdjęcia porodu, które się w niej znajdowało…

Dla mojego pokolenia źródłem informacji było też Bravo. Gazetka, którą kupowałam po kryjomu i czytałam, kiedy nikt dorosły nie patrzył. Różne rzeczy można Bravo zarzucić, ale… to były inne czasy. Nie było internetu, dostęp do informacji był zdecydowanie ograniczony. Z perspektywy czasu myślę, że (chociaż w niefortunnej formie) można było wyciągnąć z Bravo wartościowe informacje. Niekonieczne o relacjach i emocjach, ale zapotrzebowanie na wiadomości i wątpliwości związane z seksualnością Bravo w jakiś sposób zaspokajało.

Prawie zapomniałam o zajęciach wychowania do życia w rodzinie. Chodziłam na nie przez rok albo dwa, bo… chciałam. Poza tym chodzili na nie wszyscy albo prawie wszyscy w 5 i 6 klasie podstawówki. O czym rozmawialiśmy? O tym, co to jest rodzina, o idealnej randce, o wartościach. Ważne treści, ale mało konkretne. Były też oczywiście zajęcia dzielone, na których mówiłyśmy o zmianach w ciele i samoakceptacji. Nie wiem, o czym rozmawiali chłopcy. Nie wiem też jakie kwalifikacje miała nauczycielka prowadząca, która na co dzień uczyła polskiego.

Układ rozrodczy omawialiśmy na biologii w gimnazjum i liceum. Bardzo medycznie i ogólnie. Pamiętam też nieszczęsny wykres dni płodnych, którego trzeba było się nauczyć, nie wiadomo po co dokładnie. Choroby weneryczne? Może była jakaś wzmianka. Byłam za to na konkursie wiedzy o AIDS, ale to nadprogramowa zabawa.

Tożsamość płciowa? Orientacje seksualne? W szkole nie usłyszałam na ten temat ani słowa. Pojawił się za to rosyjski duet t.A.T.u., który zaprezentował dzieciakom, że miłość damsko-damska też ma rację bytu. Nawet jeśli był to wyłączne zabieg promocyjny, podejrzewam, że dla wielu osób była to niezła lekcja poszerzania horyzontów. 10-letnia ja nie zastanawiałam się nad tym za bardzo. Nie wydawało mi się to ani dziwne, ani oburzające. Dwie dziewczyny są parą i tworzą przebojowe piosenki. Normalna sprawa.

Miałam też jeszcze inne książki, czasem sama szukałam informacji. W domu słyszałam, że przecież wszystko wiem (fakt, wiedziałam sporo) i słynne hasło mojej mamy Nie byle jak, nie byle gdzie i nie z byle kim.

Czy to wszystko wystarczyło? Z perspektywy czasu mogę szczerze powiedzieć, że nie.

W okresie, kiedy miałam 10-16 lat wydarzyło się kilka rzeczy, których wolałabym uniknąć. I których mogłabym uniknąć, gdybym miała większą świadomość i wiedzę. Gdybym miała poczucie, że moje ciało jest tylko moje i nie jestem nikomu niczego winna. Gdybym wiedziała, że nie muszę mieć uzasadnienia, kiedy chcę powiedzieć nie. Ale tego nie wiedziałam, przegrałam na argumenty i doświadczyłam kilku rzeczy, z którymi wiele lat nie mogłam sobie poradzić.

Nie będę wchodzić w szczegóły, nie wyobrażajcie też sobie nie wiadomo czego. Nieświadomy dzieciak może bardzo łatwo skrzywdzić innego nieświadomego dzieciaka i wcale nie musi mieć złej woli, żeby to zrobić. Dziś to rozumem i mam do tego dystans, ale bardzo długo tego nie wiedziałam.

Byłam dzieciakiem, który ma swoje zdanie, ale byłam też miła. Przecież nie można celowo sprawiać przykrości innym. Jasne, że nie. Chyba że chodzi o nasze ciało, nasz komfort psychiczny i to, czego sami chcemy. Takiej świadomości niestety nie miałam.

Po co nam więc edukacja seksualna?

Dla mnie główną i podstawą rolą takich zajęć na każdym etapie życia powinno być rozmawianie o świadomej zgodzie. Nikt nie ma prawa przekraczać granic drugiej osoby bez pozwolenia, a to niestety wcale nie jest taka oczywista wiedza. Banał? Nieprawda, bo nie mówię wyłącznie w swoim imieniu. Spójrzcie na osoby w długoletnich związkach, które są krzywdzone i nie potrafią się temu sprzeciwić. Tak, mówię tu także o osobach dorosłych, którym zdobycie w młodości umiejętności stawiania granic i budowania poczucia własnej wartości mogłoby pomóc w tworzeniu zdrowych relacji. Bo edukacja seksualna tego też powinna uczyć.

Powtórzę to jeszcze raz – zawsze można się wycofać i w nigdy nie musimy robić czegoś, czego nie chcemy. Niezależnie od tego, czy to przyjaźń, związek, czy nawet małżeństwo.

Ciała są różnorodne. Niby wszyscy mamy to samo, ale ostatecznie każdy wygląda trochę inaczej. To całkowicie normalne, ale znów – nieoczywiste. Słyszałam niejedną historię o załamanych swoim wyglądem nastolatkach, próbujących się dostosować do nierealnych wzorców przedstawianych w mediach.

Ciałopozytywność i nauka samoakceptacji, to także ważne zadania edukacji seksualnej. Taka świadomość pomogłaby zapobiec wielu niepotrzebnym problemom.

Ciało zmienia się przez całe życie. Wiele dzieciaków jest zupełnie nieprzygotowana do zmian, które następują w okresie dojrzewania. Nie dość, że w tym czasie hormony robią z nastolatkami, co chcą i bardzo trudno zapanować im nad emocjami, ciało również potrafi zafundować wiele nieoczekiwanych zwrotów akcji.

Zanim dojrzewanie się rozpocznie, ktoś powinien opowiedzieć młodym ludziom, co się będzie z nimi działo. Świadomość tego, co się wydarzy, może pomóc dorastającym osobom spokojniej przejść przez ten proces i przygotować się do niego. Nie tylko emocjonalnie, ale też technicznie np. kupują paczkę podpasek odpowiednio wcześniej.

Tożsamość płciowa, tożsamość seksualna. Nie wszyscy ludzie rodzą się w wersji podstawowej i jest to całkowicie normalne. Jednak kiedy żyje się w świecie, zdominowanym przez osoby heteroseksualne, które nigdy nie miały powodu zastanawiać się, czy na pewną są tym, kim świat mówi im, że są… Kiedy jesteś osobą, która czuje, że jest kimś innym, niż wszyscy… cóż. Masz spory problem.

Osoby, które czują, że są inne i niedopasowane, powinny otrzymać wsparcie i mieć świadomość, że ludzie są o wiele bardziej różnorodni, niż może się wydawać. Świadomość tego, jak różne oblicza ma seksualność, może pomóc w zrozumieniu i akceptacji samego siebie. Mówienie na ten temat może także pomóc lepiej zrozumieć innych – rozwija empatię i wpływa na lepsze rozumienie świata.

Wizyty u ginekologów, urologów, samobadanie piersi czy jąder. Być może istnieje świat, w którym uczy się młodych ludzi, kiedy należy iść do lekarza i jak się do takiej wizyty przygotować, ale... to nie u nas.  Uświadamianie młodych ludzi, jak ważna jest profilaktyka powinna być podstawą. Równie ważna powinna być umiejętność świadomego obserwowania swojego ciała i rozpoznawanie niepokojących sygnałów. 

W końcu – seks. I nie, nikt nikogo nie ma zamiaru uczyć masturbacji ani omawiać na zajęciach Kamasutry. Zupełnie nie w tym rzecz. Seks jest w Polsce legalny od 15 roku życia, więc tym bardziej wiedza, z czym on się wiąże, powinna być dostępna dla każdej dorastającej osoby.

Podstawowa kwestia – odpowiedzialność. Decydując się na stosunek z drugą osobą, w pewnym stopniu bierzemy za nią odpowiedzialność. W grę wchodzą emocje i doświadczenia co najmniej dwóch osób, dlatego trzeba wziąć pod uwagę komfort swój i komfort drugiego człowieka. Trzeba pamiętać o zaufaniu, ale także o tym, że za ewentualne konsekwencje zawsze odpowiadają obie osoby. Tego powinni uczyć edukatorki i edukatorzy seksualni.

Jeśli seks, to także antykoncepcja. Choroby weneryczne. Niezbędna wiedza, jak skutecznie zabezpieczyć się przed ciążą i jak uniknąć niepożądanych konsekwencji zdrowotnych. Są to bardzo ważne tematy, a niestety nikt nie rodzi się z wiedzą, która pomaga je okiełznać.

Nauka o seksie to także uświadomienie, że to, jak prowadzimy swoje życie seksualne, jest naszym wyborem. Nie rodziców, nie katechetów, nie nauczycieli. To indywidualna sprawa każdej osoby. Niezależnie od tego, czy ktoś chce czekać z seksem do ślubu, czy przeżyć pierwszy raz, jako nastolatek, jest to w porządku, jeśli postępuje zgodnie z własnymi przekonaniami i nie działa pod presją. Każda decyzja jest w dobra, jeśli działamy w zgodzie ze sobą, bierzemy pod uwagę uczucia i odczucia partnera i zachowamy podstawowe zasady bezpieczeństwa. Przekazanie tej wiedzy, to także bardzo ważne zadanie stojące przed edukacją seksualną.



***




Tematy, o których wspomniałam, są tak naprawdę kroplą w morzu potrzeb. Kroplą niesamowicie potrzebną, kroplą, dzięki której wiele młodych osób może uniknąć popełnienia błędów, których konsekwencje mogą towarzyszyć im później przez całe życie.

Podstawową rolą edukacji seksualnej jest ochrona dzieci i nastolatków przed niebezpieczeństwami związanymi z niewiedzą. Zmniejsza prawdopodobieństwo doświadczenia krzywdy ze strony rówieśników i starszych, w tym także czynów pedofilskich. Pomaga ochronić się przed nieplanowaną ciążą i chorobami wenerycznymi, a także podpowiada, jak radzić sobie w sytuacji, kiedy któraś z tych rzeczy spotka kogoś z nas. Uświadamia, jak rozpoznawać niepokojące symptomy, związane z problemami zdrowotnymi. Przygotowuje na doświadczenia związane z okresem dorastania i z inicjacją seksualną. Pomaga zrozumieć siebie i innych oraz otworzyć się na różnorodność. Może pozytywnie wpłynąć na to, jak postrzegamy swoje ciało. Uczy tego, że mamy prawo, do mówienia nie. Ułatwia też proces wchodzenia w dorosłość.

Oczywiście mówimy o sytuacji idealnej, w której każdy miałby do takiej edukacji dostęp. Wciąż jest to wiedza elitarna, dostępna dla osób, które mają szczęście. Moim zdaniem dostęp do tej wiedzy powinien być możliwy dla każdego. Bez wyjątków, bo wiedza jest czymś niezależnym od światopoglądu. To, że jesteśmy istotami seksualnymi, jest faktem, nie ideologią. Seksualność to normalna część natury ludzkiej i każdy powinien mieć możliwość dowiedzenia się, jak się z nią obchodzić, żeby nie zrobić krzywdy sobie i innym.

Dlaczego edukatorzy, a nie rodzicie? Rodzice zwykle nie mają tak szerokiej wiedzy, jak osoby do tego przygotowane. Poza tym niezależnie od tego, jak dobry ma się kontakt z dzieckiem, są tematy, na które rozmawia się trudniej. Rolą rodzica jest przede wszystkim przekazanie dziecku wartości, którymi się kieruje, szkoła natomiast powinna przekazywać wiedzę. W idealnym świecie także tę dotyczącą ludzkiej psychiki i seksualności.





***




To, co dzieje się w Polsce, bardzo mocno mnie przytłacza. Nie pamiętam, żeby działo się tak wiele złego, jak w ostatnich miesiącach i latach. Może nie było tego tak wiele, a może po prostu nie interesowałam się tym tak bardzo? Nie wiem, ale wiem, że aktualnie dzieje się w naszym kraju bardzo nieciekawie.

Głosowanie nad ustawą, która rzekomo ma chronić dzieci przed pedofilią, przelało moją czarę goryczy. Pierwszy raz, mimo wielu wątpliwości, poszłam na manifestację. Bałam się, bo manifestacje w mediach wyglądają naprawdę upiornie i radykalnie. Ale właśnie… w mediach. Media, zwłaszcza te publiczne, w tak obrzydliwy sposób manipulują faktami, że robi mi się słabo, kiedy widzę to zakłamanie.

Jesień Średniowiecza w Gdańsku przebiegła bardzo spokojnie, przyszło na nią wiele osób, w różnym wieku, z różnych środowisk. Było spokojnie, było bezpiecznie. Czułam, że pierwszy raz od dłuższego czasu jestem wśród racjonalnych, myślących ludzi, którym zależy na losach naszego społeczeństwa. Nie wszystko, co usłyszałam z ust przewodniczących, mi się spodobało, ale rozumiem, że w takich momentach emocje potrafią wziąć górę.

Prawne ograniczenie możliwości zdobywania wiedzy, jest jedną z najbardziej niebezpiecznych rzeczy, jakie mogą nas spotkać. Nie wspominając o tym, że wprowadzenie w życie takiej ustawy, byłoby niezgodne z Konstytucją. Chociaż mam wrażenie, że Ten Dokument, jest obecnie bardziej symbolem niż wykładnią prawa.

Rozumiem ludzi, którzy mają wątpliwości co do edukacji seksualnej, bo kiedy z każdej strony są atakowani propagandowym przekazem, bardzo trudno jest im odróżnić prawdę od fikcji.

Gwarantuję, że nikt nie chce uczyć dzieci, jak się masturbować, zachęcać do aktywności seksualnej, czy wpływać na ich orientację. Naprawdę, nic takiego nie jest w planach, chodzi wyłącznie o bezpieczeństwo i lepszą jakość życia młodych ludzi.



***



Chyba nigdy nie pisałam o tym na blogu, ale seksualność jest jedną z dziedzin życia, które bardzo mnie interesują. Od trzech lat myślę o serii, w której polecałabym książki związane z tym tematem, ale… ciągle coś mnie powstrzymywało. Bo nie czułam się wystarczająco kompetentna, doświadczona i myślałam, że pewnie i tak nic by to nikomu nie dało. Oczywiście to wszystko bezsensowne wymówki.

Jeśli nieszczęsna ustawa nie wejdzie w życie, niedługo zacznę polecać Wam materiały związane z seksualnością. Książki, filmy, miejsca w internecie. Postaram się znaleźć coś dla każdego – dla osób w różnym wieku i z różnym doświadczeniem.

Chcę dorzucić swoją cegiełkę do poszerzania świadomości ludzi, bo wiem, że jest to bardzo, bardzo ważne. Każdy ma prawo do wiedzy, każdy ma prawo rozwijać się jako człowiek.

Trzymajcie kciuki, żebym mogła to zrealizować. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, widzimy się niebawem, w zupełnie nowym cyklu.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Skrzypek z poddasza , Blogger