Kolejny
rok się zaczął. Bardzo specyficznie i dosyć trudno. Złe dobrego początki? Mam
taką nadzieję, bo liczę na to, że tym razem wszystko poukłada się o wiele
lepiej niż w ostatnich latach.
Na
początek – prywata. Pożegnaliśmy się z naszym kochanym Panem Mercedesem. Był to
pierwszy samochód mojego Brata i pierwszy samochód, jaki pojawił się u mnie w
domu, w ogóle. Zawsze byłam dzieckiem komunikacji miejskiej i PKP, bo moi
rodzice, chociaż mają prawa jazdy, nigdy nie zdecydowali się na auto. I dobrze,
myślę, że przeżyłam dzięki temu wiele ciekawszych rzeczy, niż gdybym na co
dzień jeździła samochodem.
Mój
Brat wprowadził autko do naszej rodziny i był to cudowny czas. Nie sądziłam, że
do samochodu można się tak przywiązać, nie wiedziałam też, że nasze wspólne
przejażdżki będą na mnie działać tak kojąco i uspokajająco. Mam nadzieję, że
znajdziemy godne zastępstwo. Prędzej niż później.
Spore
piętno na styczniu odcisnął zamach na prezydenta Adamowicza. Kilka światów
zatrzymało się na chwilę. Gdańsk się zatrzymał. Jurek Owsiak prawie się poddał.
To nie są sprawy, o których łatwo się pisze. Przygotowałam nawet tekst na ten
temat, ale nie dałam rady go opublikować. Cóż sensownego mogę powiedzieć… Takie
rzeczy nie powinny się dziać, ani wtedy ani nigdy. Oby się nie powtarzały,
proszę.
Przejdźmy
do lżejszych tematów.
Wciąż
szukam nowych muzycznych inspiracji. Ostatnio buszuję po soundtrackach. W
styczniu obejrzałam Króla Rozrywki –
film jest w porządku, ale jego największą zaletą (jak na musical przystało)
jest ścieżka dźwiękowa. Jest tam naprawdę wiele wspaniałych utworów, polecam, jeśli lubicie takie klimaty.
Książka
Słowa w ciemnym błękicie. Historia o
stracie, żałobie i literaturze. Mądra opowieść dla młodzieży i nie tylko, z
przecudownym wątkiem antykwariatu, w którym ludzie zostawiają do siebie listy w
książkach. Poproszę takie miejsce, chętnie skorzystam.
Styczeń
był dla mnie bardzo serialowy, bo skończyłam trzy produkcje i zaczęłam dwie.
Dogs
– netflixowa pozycja obowiązkowa dla wszystkich psiarzy. Piękne, dokumentalne
opowieści o miłości ludzi i psów. Chociaż odcinki są nierówne, to i tak myślę,
że warto.
Kidding
– tak, włączyłam ten serial, żeby poprawić sobie humor, bo Jim Carrey był na
plakacie. Tak, wiem, że to była zmyłka. Ale nie żałuję. Nie wiem, czy to jego
rola życia, ale zdecydowanie jest tutaj na wyżynach aktorstwa. To trudny serial
i tematycznie i emocjonalnie. A zakończenie… Sprawdźcie sami.
Sex Education.
Piątkowy wieczór, włączam Netflixa. Widzę jakąś nowość i seks w tytule (tak,
kliknęłam tylko przez tytuł, tak, wiem, że bardzo rozsądnie dobieram to, co
oglądam). Zaczęłam wieczorem, skończyłam rano. Jest tu sporo
schematów, są uproszczenia i stereotypy. Ale jest to świetnie ograne i zagrane,
a to, że może mieć dla kogoś wartość edukacyjną, jest tylko dodatkowym plusem.
Czuję w tym serialu echa filmu Kobiety i
XX wiek i kilku innych produkcji, ale nie szkodzi. Bardzo lubię, bardzo
polecam, czekam na kolejny sezon.
Zaczęłam
też Kochane kłopoty. Zawsze oglądałam
urywki w TV, w końcu przyszedł czas na całość. Oglądamy z mamą, więc idealnie wczuwamy
się w tematykę. Kocham ten klimat, kocham tych bohaterów.
Na
koniec przyznam się do czegoś. Do tej pory nie widziałam Gry o Tron. Co prawda chciałam ją w końcu obejrzeć, ale jeszcze nie
teraz. W pewnym sensie zostałam do tego zmuszona przez mojego tatę i…
przepadłam. Ta historia wciąga aż za bardzo Mam nadzieję, że zdążę obejrzeć
wszystko przed sezonem finałowym.
To
tyle o styczniu. Oby ten rok był dobry. Wiele nie wymagam, niech po prostu już
nie dzieje się nic złego, proszę.
Zostań ze mną na dłużej :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz