Miałam
pisać pracę i ogarniać życie. Ale serio, w maju? To nie mogło się udać.
Majowy
weekend zaczął się bardzo leniwie. Układałam puzzle, czytałam książki i
szukałam spokoju. Częściowo się udało.
W
Internecie pojawiło się wyzwanie książkowe, a kiedy słyszę książki i wyzwanie
dostaję turbo doładowania. Co prawda, nie udało mi się zaliczyć wszystkich kategorii,
ale przeczytałam sporo ciekawych rzeczy. Najbardziej nietypową książką okazał
się Dziki seks. Puchate króliczki na
okładce mogą mocno zmylić – zwierzątka wcale nie są takie milusie, jak mogą się
wydawać. Kto przeczytał tę pozycję, nigdy nie powoła się na teorię, że coś jest
normalne, bo występuje w świecie przyrody. Tak, homoseksualizm występuje wśród
zwierząt, normą jednak są także gwałty, kradzieże, wymuszenia, handel ciałem, przekupstwo,
czy zabijanie partnera po stosunku. Mało? Polecam książkę. Natłok informacji
trochę przytłacza, ale zdecydowanie warto spędzić z tą książką trochę czasu.
Moim
drugim literackim, a właściwie komiksowym wyborem maja jest Maus
Arta Spielgmana. Jeśli mielibyście przeczytać jeden komiks w życiu, myślę, że to wybór idealny. Nie dajcie się zwieść komiksowej formie, Holokaust zawsze
jest trudnym tematem.
W
ramach swoich prywatnych projektów zrobiłam sobie sesję. Większość z tych
zdjęć nigdy nie ujrzy światła dziennego, bo nie o to w tym chodziło, ale bardzo
polecam coś takiego raz, na jakiś czas, zwłaszcza dziewczynom. Niby tylko parę
zdjęć, a może dać naprawdę wiele. Może kiedyś napiszę o tym więcej.
Wybrałam
się do kina. Przedpołudniowy seans Song
to Song okazał się bardzo interesującym doświadczeniem. Kiedy siedzisz na
sali kinowej, z czterema paniami w wieku emerytalnym, może być całkiem
zabawnie. Zwłaszcza jeśli dwie z czterech osób opuszczają seans w połowie. Film okazał
się sporym rozczarowaniem. Chcecie wiedzieć, jak wyglądał? Obejrzyjcie
zwiastun. A żeby doświadczyć pełnego odbioru, zapętlajcie zwiastun przez dwie
godziny. Serio.
Szczęśliwy
przypadek sprawił, że najcieplejsze popołudnie maja spędziłam na plaży.
Słoneczko przygrzało mi tak, że skutki odczuwałam kilka tygodni. Mimo wszystko bardzo miłe uczucie.
W
pierwszej połowie maja w moim odtwarzaczu królował Organek i album Czarna Madonna. Kawałek Wiosna wpasowywał się idealnie w pełnię
tej pory roku.
Potem
był koncert i płyta Old Smuggler. Nie będę się za bardzo rozpisywać na ten
temat, bo napiszę za dużo, powiem tylko, że albumu Na początku jest chaos słuchałam nieprzyzwoicie wiele razy. Nie
tylko w maju.
Także
w maju wróciłam z Tatą do tradycji wspólnego słuchania albumów. Ale tak wiecie,
naprawdę. Tylko ciemność, dźwięki i herbata. Tym razem na tapet poszła
dyskografia Radiohead. Cudownie.
Świetna
inicjatywa Empiku, czyli Festiwal Apostrof. W Gdańsku odbyło się kilka bardzo
interesujących spotkań literackich, udało mi się dotrzeć na dwa. Magdalenę
Witkiewicz znam z kilku książek, tworzy ciepłe i niegłupie powieści obyczajowe.
Okazała się maksymalnie pozytywną osobą, gadułą, potrafiącą ciekawie mówić na
każdy temat. Po spotkaniu miałam tyle nowych pomysłów… Dziękuję, pani Magdo. Kubę
Ćwieka znam głównie z felietonów, teraz wiem też, że jest mega ciekawym
człowiekiem z niezwykłą charyzmą. Zupełnie nie przeszkadzało mi, że nie mam pojęcia,
o czym rozmawia z czytelnikami. Spotkania literackie są suuuper.
Pierwszy
prawdopodobnie ostatni raz miałam wybrać się na Kortowiadę do Olsztyna. I
szczerze mówiąc, zupełnie mi się nie chciało. Samochód zaczął dymić w połowie
drogi, więc wróciliśmy do Gdańska. Zwrot akcji, bardzo mi pasował, bo akurat
trwały Medykalia. Wylądowałam na koncercie Nocnego Kochanka. Znacie to uczucie,
kiedy otaczają Was same rodziny z dziećmi, a ktoś ze sceny śpiewa o pigułce
samogwałtu? Ja już znam. Całkiem zabawnie, kiedy na takim koncercie, można się
poczuć, jak na pikniku rodzinnym. Byłam szczerze zachwycona kilkuletnią
dziewczynką w ubrankach z Krainy Lodu,
wyśpiewującą Zdrajcę Metalu. Czad,
czad, czad. Znalazłam ją potem na Youtube.
Po
pierwszym koncercie spotkałam mojego Kuzyna i razem bawiliśmy się na koncercie
Kabanosa. Pisałam już kiedyś, że uwielbiam ten zespół? Uwielbiam. Jeśli
szukacie czegoś autentycznego w polskiej muzyce, Kabanos jest odpowiedzią. Zenek
potrafi przekazać mnóstwo pozytywnych emocji i… Polecam Kabanosa z całego
serduszka.
Kuzyn
namówił mnie, żeby zostać na wielki finał, czyli występ Krzysztofa Krawczyka.
Zaskakująco dobrze się bawiłam. Polskość do kwadratu.
W
maju odeszły dwie różne, ale równie ważne osobowości muzyczne. Chris Cornell
był dla mnie kimś oczywistym na scenie muzycznej, byłam pewna, że kiedyś
zobaczę jego występ na żywo. Nie zobaczę nie w tym życiu. Jednak o wiele
bardziej przeżyłam śmierć pana Zbyszka Wodeckiego. Nie zasłuchiwałam się w jego
płytach, ale zawsze gdzieś tam był. Ze dwa lata temu moi rodzice szli na jego
koncert, uznałam wtedy, że lepiej zostać w domu, a na koncert zdążę jeszcze
pójść. Nie zdążyłam. Oprócz tego, że był bardzo zdolnym muzykiem, był szalenie
interesującym człowiekiem. Coraz mniej takich na świecie, tym bardziej żałuję
okropnie.
To jest mój sąsiad, Lucjan. Szkoda, że każde spotkanie z nim skutkuje moją śmiertelną alergią... |
Kulturalny
maj zakończyłam w teatrze. Przypadki
niekontrolowane w sopockim Teatrze na Plaży. Teatr tańca nie jest moją
ulubioną dziedziną, ale występu Dosi nie mogłabym przegapić. Po raz kolejny się
nie zawiodłam. Sopocki Teatr Tańca poleca się na przyszłość.
Maj
był intensywnym i dobrym miesiącem. Maj z definicji jest piękny, cieszę się, że
tegoroczny okazał się tak udany.
Zostań ze mną na dłużej :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz