05:49

LISTOPAD. – listopad'18 w pigułce #11

Listopad. Stereotypowo ten końcoworoczny miesiąc kojarzy mi się z mrokiem, przemijaniem i czasem którego wolałabym unikać. W ostatnich latach listopady były jednak całkiem znośne. Aż do tego, który zawierał w sobie wszystko, co najgorsze.




Rzadko piszę o sprawach prywatnych. Nie zagłębiam się w życie mojej rodziny, nie piszę o większości moich problemów. Nie piszę o śmierci. Tym razem jednak czuję, że muszę o tym wspomnieć.

W listopadzie odeszła moja koleżanka. Nie była to dla mnie osoba szczególnie bliska – kiedyś przyjaźniła się z moim bratem, więc siłą rzeczy nasze drogi czasami się przecinały. Pamiętam jej głos, pamiętam śmiech, pamiętam rzeczy, które nas łączyły. Pamiętam ciasteczka, które upiekła, kiedy do nas przyszła.

Śmierć jest dla mnie czymś, czego ciągle nie potrafię pojąć i pewnie zawsze tak będzie. Jednego dnia ktoś jest, kolejnego przestaje istnieć. Wyższy poziom abstrakcji.

Ta śmierć była jednak jeszcze trudniejsza do pojęcia. Weronika po długiej walce z depresją popełniła samobójstwo. W pewien sposób rozumiem dlaczego stało się tak, jak się stało, niestety rozumiem dopiero po fakcie. Nic mnie jednak tak nie rozsierdza, jak głosy osób, które mówią, że to było do przewidzenia. Skoro sprawa była tak oczywiście przesądzona, to dlaczego nikt niczego nie zrobił?


Nie jestem specjalistką od tego typu spraw, mam jednak apel. Jeśli macie wśród swoich bliskich osobę, która zmaga się z czymś trudnym, bądźcie przy niej. Jeżeli nie wiecie, jak jej pomóc, zgłoście się do specjalisty. Jeśli sami mierzycie się z czymś, co Was przerasta, nie bójcie się prosić o pomoc. Jeżeli nie wiecie od czego zacząć, zacznijcie do telefonu. Jeden głupi telefon może bardzo wiele zmienić.



Dziwnie przejść mi do dalszej, tradycyjnej części wpisu. Jednak… życie toczy się dalej, tak trzeba.


W listopadzie przeczytałam najnowszą książkę Jakuba Małeckiego Nikt nie idzie. I… Nie powiem, że bardzo się zawiodłam, ale nie poczułam żadnej z tych emocji, które towarzyszyły mi podczas lektury Rdzy. Z niektórymi autorami tak czasem bywa – przeczytasz jeden tytuł i czujesz, że znasz całą bibliografię. Mam nadzieję, że się mylę i Małecki jeszcze mnie porwie.

Film Kobiety i XX wiek – opowieść o dorastaniu, feminizmie i samotnym macierzyństwie. To też historia o tym, jak ciężko być chłopcem walczącym o prawa kobiet. Szalenie interesujące. Przypis ode mnie z przyszłości – mam wrażenie, że twórcy serialu Sex Education zaczerpnęli sporo wątków z tej produkcji. I dobrze, bo są sprawy, o których warto mówić, a serial ma szansę na zdobycie o wiele większego grona odbiorców, niż film sprzed paru lat.





W końcu doczekałam się seansu Twojego Vincenta. Zdecydowanie warto było czekać, bo chociaż sama historia nie jest wybitna, to świadomość w jaki sposób film był nagrywany i jego wizualny aspekt robią ogromne wrażenie. Coś pięknego!



Film, którego obawiałam się maksymalnie – Bohemian Rhapsody. Kocham Queen, znam ich historię i nie chciałam, żeby ktoś spieprzył to, co w moim muzycznym świecie ociera się o świętość. Być może przez moje negatywne nastawienie odebrałam film pozytywnie. Ale nie rozpisuję się – będzie osobny tekst.



W listopadzie, po raz czwarty, zobaczyłam na żywo Ralpha Kamińskiego. Było bardzo miło, ale… zwyczajnie. Wiedziałam, że magii koncertu z lutego nic nie przebije, jednak tym razem zabrakło mi iskry z tamtego czasu. Przez przypadek udzieliłam też wywiadu na temat Ralpha. Było strasznie dziwnie, ale nie powiedziałam nic głupiego. Prawdopodobnie.

Odkryłam muzykę duetu Tęskno. Klimatyczne, kojące, intrygujące dźwięki, tworzone przez dwie umuzykalnione dziewczyny. Będę śledzić, będę wracać, czekam na koncert.




Razem z rodzinką postanowiliśmy stworzyć swój muzyczny polski top. Każdy ułożył dwa zestawienia – 20 piosenek najważniejszych dla polskiej muzyki i 20 piosenek najważniejszych dla nas samych. Układanie (zwłaszcza tego drugiego zestawienia) było dla mnie bardzo ciekawym doświadczeniem. Wybrałam utwory, które mają dla mnie ogromne znaczenie w tym momencie życia, moją złotą 20. Każda z tych piosenek jest ze mną z innego powodu, w każdej coś kocham. Moje zestawienie jest na tyle osobiste, że nigdy go nie udostępnię, jednak mogę Wam powiedzieć, że kiedy dzieliłam się nim z moją rodzinką było bardzo dużo śmiechu, bo… większości utworów i zespołów nikt nie znał. Taka jestem alternatywna.


Listopad był trudny, listopad był smutny, jednak nie bez światełek nadziei. Och, listopadzie! Dobrze, że się skończyłeś.

Zostań ze mną na dłużej :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Skrzypek z poddasza , Blogger