Marcu,
ach marcu! Jak dobrze, że się skończyłeś. Na tym mogłabym zakończyć to
spektakularne podsumowanie, ale załóżmy, że warto wspomnieć o kilku rzeczach. Tych
dobrych.
Tym razem będą to migawki z miesiąca, bo rozpisywanie się nie ma w tym przypadku żadnego sensu. Lecimy.
Ćwierćwiecze
minęło
Dotrwałam
do magicznej granicy lat dwudziestu pięciu i... nic. Nie jestem wielką fanką własnych
urodzin, a tegoroczne okoliczności trochę utrudniły mi oficjalne przejście do
kolejnego etapu. Nie najlepszy czas, nie najlepszy początek. Oby dalej było
lepiej. Dziękuję jeszcze raz wszystkim, którzy pamiętali i w jakiś sposób umili
mi ten dzień. Nie wierzę, że jestem taka stara...
Koloroooowooo
Żeby
zrównoważyć trochę ciężar wieku (huehuehue) zajęłam się kolorowaniem. Tak,
wiem, że moje życie staje się coraz bardziej fascynujące. Ale serio – polecam. Mnie
to uspokaja i szybko się wkręciłam, chociaż wiem, że wiele osób to frustruje,
bo kolorowanie jednego obrazka zajmuje sporo czasu, no i trzeba zwyczajnie
lubić takie zajęcia. Poza tym pamiętajcie – to kolorowanki dla dorosłych, więc
musicie dobrze przemyśleć, czy jesteście na nie gotowi. Ja już jestem.
Łona,
Webber i The Pimps
Super,
super koncert w Kwadratowej, który wciąż nie doczekał się oddzielnego wpisu. Myślałam,
że nie odnajdę się w tej joł, joł ziomalskiej atmosferze, ale jakoś poszło. Na początku
było śmiesznie, później trochę irytująco (pozdro dla publiczności – jak zwykle
miałam szczęście do otaczających mnie osób), ale ostatecznie koncert okazał się
być naprawdę bardzo, bardzo dobry. Dwie godziny solidnego grania, tego się nie
spodziewałam. I gitarzysta był fajny... Tyle plusów, że nie mogę się doliczyć. No
i moi drodzy towarzysze – Skrzypu (bracie!), Mastku (kolego mojego brata!) –
bez Was ten wieczór nie byłby tak udany.
Nieznośna
lekkość bytu
Nieznośna lekkość bytu Milana
Kundery, czyli melancholia niekontrolowana. Nie wiem, czy to typowe dla
czeskiej literatury, ale właśnie z tym ją kojarzę – nostalgią, skomplikowanymi
relacjami międzyludzkimi i spokojem połączonym ze smutkiem. Przypadkowość losów
ludzkich, wybory, które doprowadzają do nieprzewidywalnych skutków i ulotność
chwili. Tematy nie są łatwe, ale powieść czyta się zaskakująco lekko. Idealnie wpasowała
mi się w marcowy nastrój i totalnie trafiła do ciemnej strony mojej
wrażliwości. Lektura miesiąca.
Wyjazd
do Niemiec
Z
jednej strony okoliczności nie sprzyjały, z drugiej myślę, że ta podróż spadła
nam z nieba. Kilka dni w innym miejscu może naprawdę wiele dać. Intensywny i
trudny czas. Sporo zobaczyłam (może wstawię fotorelację?), dużo doświadczyłam i
przestałam wierzyć w niektóre stereotypy. Mam wrażenie, że w Niemczech coraz
trudniej spotkać Niemca, dziwne uczucie. Współczuję mojej rodzinie, która tam
mieszka, bo chociaż mają udane życie, to nie sądzę, że kiedykolwiek poczują się
tam jak u siebie (przy okazji – jeszcze raz przepraszamy za wypite hektolitry
herbatki – następnym razem przyjedziemy z zapasem :D). Mam nadzieję, że nigdy
nie będę musiała emigrować, bo mimo przeróżnych plusów, życie na obczyźnie
wydaje mi się strasznie przygnębiające.
Na blogu
Strona
na facebooku ostatnio mi szwankuje, linki do wpisów się tam nie pojawiły. Możecie
sobie poczytać, parę rzeczy opublikowałam jakiś czas temu.
I
to tyle w marcu. Działo się dużo, działo się źle, ale nie są to tematy na
bloga. Pierwszy kwartał roku był naprawdę kiepski, ale chcę wierzyć, że teraz
będzie już tylko lepiej. Drogi roku 2017, pokaż mi swoje dobre oblicze, bardzo
Cię proszę.
Zostań ze mną na dłużej :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz