Luty
był specyficznym miesiącem, działo się sporo niepotrzebnych rzeczy, mimo to (a
może właśnie dlatego) udało mi się przeczytać parę książek. Czasu miałam
niewiele, ale cug czytelniczy nie pozwalał mi nie czytać. Zarwałam przez to
kilka nocek, w większości przypadków było warto.
Harry Potter i Przeklęte Dziecko J.K.
Rowling, Jack Thorne, John Tiffany
Szał
na Harry’ego wraca i trochę śmiesznie patrzy mi się na osoby, które inwestują
kupę kasy, żeby mieć kilka różnych wydań tej samej powieści. Nie wydaje mi się,
żeby którekolwiek było na tyle wyjątkowe, żeby w nie inwestować (ok, to robi na
mnie wrażenie, ale nie da się go kupić). Jestem przywiązana do pierwszego
wydania Media Rodzina, bo właśnie z tymi książkami spędziłam w dzieciństwie
wiele pięknych godzin.
Dyskusji
o tym, czy Harry Potter i Przeklęte
Dziecko powinien się ukazać, możecie znaleźć mnóstwo. Byłam sceptycznie
nastawiona, ale też bardzo ciekawa, co tak bardzo dzieli czytelników.
Trudno
traktować dramat jako kolejną część
Harry’ego, ale dla mnie był to bardzo miły powrót do czasów, w których żyłam tą
serią. Moim zdaniem autorom udało się oddać klimat świata znanego z powieści i wszyscy byli lub obecni
Potteromaniacy powinni zainteresować się tą sztuką (zresztą, nie wierzę, że
tego nie zrobili). Teraz kombinuję, żeby jakimś sposobem odwiedzić Londyn i
zobaczyć wersję teatralną. Pod koniec marca w księgarniach kolejny scenariusz –
Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć
– przeczytam na pewno.
Słowik
Kristin Hannah
Francja,
II Wojna Światowa. Siostry, które muszą zmierzyć się z nową rzeczywistością.
Dwie skrajne postawy, dwa odmienne charaktery. Czy uda im się przetrwać?
Jakiś
czas temu polubiłam powieści z tłem historycznym. Wielu współczesnych pisarzy potrafi
opisać dawne realia tak, żeby mnie zainteresować, w co kiedyś bym nie
uwierzyła, bo przez lata unikałam wątków historycznych.
Słowik
od razu skojarzył mi się ze Światłem,którego nie widać – znowu Francja, znowu wojna, znowu życie zwyczajnych
ludzi. Trudno mi po czasie porównywać te książki, ale jedno z pewnością je
łączy – są świetnymi powieściami.
Słowika
przeczytałam w trzy wieczory (ok, była zarwana noc). Książka ma prawie sześćset
stron, więc o czymś to świadczy. Mimo trudnego tematu jest napisana w lekki
sposób i wciąga bardzo mocno.
Nie
jest jednak doskonała. Nie znam się na historii na tyle, żeby przeprowadzać
naukowe analizy, ale pewne fakty i wydarzenia wydawały mi się oderwane od
rzeczywistości. Powieść nie musi być realistyczna w stu procentach, ale czasem
brak logiki i przesada rzucały się w oczy. W Słowiku jest też coś bardzo amerykańskiego. Niektóre fragmenty są
mocno przekoloryzowane wyłącznie po to,
żeby grać na emocjach czytelników.
Mimo
kilku wad uważam, że to naprawdę bardzo, bardzo dobra książka, która jest
idealnie skrojona pod ekranizację. Czekam na film, podobno pojawi się za jakiś
czas.
Pracownia dobrych myśli
Magdalena Witkiewicz
W
lutym intensywnie poszukiwałam optymizmu, a Pracownia
dobrych myśli okazała się jego idealnym ucieleśnieniem. Nie miałam
szczególnych oczekiwań co do tej książki – ot, czytadło, jakich wiele. Fakt,
jest to prosta powieść obyczajowa, ale szczerze mówiąc, nie pamiętam, kiedy
ostatnio podczas czytania cały czas się uśmiechałam.
Jest
to historia mieszkańców kamienicy, których losy się przeplatają. To tyle.
Początkowo
przeszkadzał mi szyk przestawny autorki. Wątek, że dziewczyna tuż po studiach
bez problemu dostaje pracę w telewizji, ociera się o science-fiction, ale...
wybaczam.
Jeśli lubicie proste, sympatyczne historie o zwyczajnych ludziach – polecam. Idealna lektura na zły dzień.
Obudź się, Kopciuszku
Natalia Sońska
Wciąż
poszukując lekkiej, pozytywnej lektury sięgnęłam po Obudź się, Kopciuszku Natalii Sońskiej. Tak, jest to
niezobowiązująca lektura. Nie, nie nazwałabym jej lekką.
Samotna kobieta, która każdą wolną chwilę spędza w pracy, poznaje faceta życia i oczywiście nie może z nim być.
Główna
bohaterka doprowadzała mnie do szału. Gadałam do książki i pukałam się po
głowie, bo, po pierwsze, motywacje dziewczyny wydawały mi się absurdalne, po
drugie... momentami postępowała równie głupio jak ja. Ale błagam... [teraz spoiler] spotykasz
kogoś, kochacie się z wzajemnością i żadne z was nie może się przeprowadzić, bo
co? Zawód lekarza jest potrzebny wszędzie tak samo. Poza tym serio – odległość
Kraków-Zakopane, to nie Ziemia-Księżyc, taka relacja byłaby możliwa dla
chcących osób [koniec]. Najsłabszą stroną fabuły jest główny problem, (o którym
przed chwilą) – moim zdaniem za słaby. Napisana poprawnie, czyta się szybko i
wciąga (#kolejnazarwananoc). Najbardziej podobało mi się miejsce akcji –
uwielbiam zarówno Karków, jak i Zakopane, więc super było mi się tam przenieść.
Plus góry zimą – moje niespełnione marzenie... Wielki plus za postać pani
Anieli – przesympatyczna bohaterka, aż chciałoby się u niej pomieszkać.
Książce
zawdzięczam sporo frustracji, więcej się przy niej denerwowałam, niż
relaksowałam, ale jeśli macie ochotę na szybką podróż w góry, wątki medyczne i
romans – polecam. Ostatecznie, nie mogę powiedzieć, że książka mi się nie
podobała.
Listy niezapomniane
Skończyłam
drugi tom Listów niezapomnianych. Już
po pierwszej części planowałam oddzielny wpis, ale nie wiem, czy kiedyś się
pojawi. Jeśli szukacie lektury, pełnej inspirujących treści, napisanych przez
zwykłe-niezwykłe osoby, to czas sięgnąć po tę pozycję.
Nie prosiliśmy o skrzydła, Sekretny język kwiatów
Vanessa Diffenbaugh
Jak widzę to, co piszę, naprawdę nie mam pojęcia, co skłoniło mnie do
przeczytania tej pozycji. Temat bardzo mi daleki, ale słyszałam dobre opinie o
książkach autorki i miałam przeczucie, że będzie warto.
Historia kobiety, która nie potrafiła być matką. Przez piętnaście lat dzieci wychowywała babcia, ale z dnia na dzień wszystko się zmieniło i bohaterka musi stawić czoła macierzyństwu
Pojawia
się w tej powieści wiele trudnych tematów – od wspomnianego macierzyństwa, przez
dorastanie, niepełnosprawność, problemy finansowe po kwestię nielegalnej
imigracji. Emocjonująca, nieprzesadzona, wspaniale wykreowana historia. Świetna
proza obyczajowa, bez zbędnego napuszenia, ale też niegłupia. Spodobała mi się
na tyle, że od razu sięgnęłam po debiut tej samej autorki, który kupiłam gdzieś
kiedyś za osiem złotych i nieprzeczytany czekał na półce, czyli Sekretny
język kwiatów. Tym razem poznajemy losy Victorii – sieroty, która
kończy 18 lat, musi opuścić dom dziecka i zacząć życie na własny rachunek.
Powieść rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych – poznajemy
teraźniejszość i dzieciństwo bohaterki.
Spodobał
mi się motyw mowy kwiatów, którą bohaterowie wykorzystują do komunikacji. Na
końcu książki znajduje się słowniczek, z którego możemy dowiedzieć się, co
która roślina oznacza.
Widać,
że autorka lubi pewne tematy – powtarzają się wątki o relacjach rodzic-dziecko,
a także smaczki przyrodnicze – w Sekretnym
życiu kwiatów są to rośliny, w Nie
prosiliśmy o skrzydła motyw ptasich piór.
Bardzo
polubiłam styl Vanessy Diffenbaugh. Powieść Nie
prosiliśmy o skrzydła przemówiła do mnie bardziej, ale uważam, że obie są
na bardzo dobrym poziomie. Autorka wydała dopiero dwie książki, ale jeśli
napisze coś jeszcze, chętnie to przeczytam.
Aforyzmy optymisty
Pozytywnej
energii szukałam też w zbiorze Aforyzmów
optymisty. Jak sama nazwa wskazuje, jest to zbiór cytatów znanych osób,
które mają (rzekomo) optymistyczne przesłanie. Rzekomo, bo w niektórych za
cholerę nie mogę dostrzec nic optymistycznego. Co jakiś czas wracam do tej
pozycji, bo, mimo wszystko, zawiera sporo interesujących myśli. Raz na kilka
miesięcy szukam sobie cytatu przewodniego, liczyłam, ze tutaj znajdę coś
odpowiedniego. Tym razem nie trafiłam, ale ‘swoje’ cytaty znalazłam, zupełnie
niespodziewanie, gdzieś indziej.
Kinopassana
Tomasz Raczek
Tę
książkę kupiłam kiedyś pod wpływem przeczytanego wywiadu z Tomaszem Raczkiem.
Jego podejście do odbioru filmów wydało mi się wyjątkowo bliskie i liczyłam na
to, że w Kinopassana rozwinie,
rozpoczęte w wywiadzie, tematy. Rzeczywiście – pojawiły się, ale w moim
odczuciu, tylko jako namiastka.
Kinopassana
to luźny zbiór myśli dotyczących kina. Jest trochę o odbiorze filmów, polskiej
krytyce, dyskusjach Raczka z Kałużyńskim czy terapeutycznym wpływie filmów na
widzów. Wszystko bardzo interesujące, ale to trochę za mało. Chętnie
przeczytałabym tę pozycję w wersji rozszerzonej, bo niestety, czuję niedosyt.
Nie wygłoszę tu mowy
Gabriel García Márquez
Niepozorny
zbiór przemów Marqueza będący przekrojem jego myśli z różnych etapów życia – od
czasów, kiedy autor miał siedemnaście lat do roku 2007, czyli osiemdziesiątego
roku życia pisarza. Nie znam Marqueza dobrze, kiedyś czytałam jego opowiadania,
które bardzo mi się spodobały, ale wciąż nie skonfrontowałam się z jego
najbardziej znanymi powieściami. Oprócz tego, że jest to pisarz, którego po
prostu warto poznać, to jedna z tych znanych osób, które urodziły się tego
samego dnia, co ja, więc mam poczucie, że tym bardziej, powinnam zainteresować
się jego twórczością.
W
zbiorze pojawia się wiele wartych uwagi myśli autora, są problemy Ameryki
Łacińskiej i wątki osobiste. Czytając miałam poczucie, że mam do czynienia z
wielką postacią.
Bardzo
podoba mi się też wydanie książki. Minimalistyczna grafika na okładce,
materiałowa zakładka... Tak się zachwycałam, aż książka się rozkleiła.
Super.
Tak
właśnie wyglądał mój czytelniczy miesiąc. Marzec jest zupełnie inny pod
względem tematycznym, poza tym, strasznie się rozpraszam i czytam na raz pięć
różnych książek. Tęsknię trochę za biografiami muzycznymi i Stephenem Kingiem,
ale nie planuję, co będę czytać, bo mój umysł automatycznie się buntuje.
Możliwe, że marzec okaże się jeszcze bardziej zaczytany, bo mam wokół siebie
bardzo dużo intrygujących książek. Czytanie jest super, pozdrawiam i
polecam.
Zostań ze mną na dłużej :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz