Dziś będzie trochę
inaczej. Mniej o wydarzeniach i o kulturze, więcej o życiu. Chociaż kultura,
jak to zwykle bywa, jest punktem wyjścia. A dokładniej pewne zjawisko, które od
dłuższego czasu wydaje się być powszechne wśród blogerów. No i całej reszty ludzi.
Kiedy założyłam blog,
zaczęłam znacznie więcej czasu poświęcać na śledzenie losów innych osób, które
publikują. Blogów jest mnóstwo. Za każdym razem odkrywam coś nowego i nie
przestaję się dziwić, że po świecie chodzi tylu interesujących ludzi.
Oprócz blogów o
kulturze, których moim zdaniem jest ciągle w mainstreamie (o ile w internecie
istnieje mainstream) zdecydowanie za mało, najczęściej czytam blogi o życiu –
przemyślenia innych na temat różnych spraw.
I właśnie w kręgu tych
ostatnich blogów zauważyłam coś, co początkowo mnie fascynowało, a z czasem
zaczęło irytować.
Motywacja.
Produktywność.
Realizacja
celów.
Niepozorne hasełka powtarzane
przez wielu internautów.
W pierwszej fazie
wydało mi się to świetnym pomysłem – tak układać swoje życie, żeby ogarniać
wszystko – najlepiej wszystko na raz. W moim przypadku chodziło najczęściej o
to, żeby obejrzeć X filmów, przeczytać Y książek, przesłuchać Z płyt w
konkretnym czasie, a w tym samym momencie być na wszystkich wartościowych
wydarzeniach, no i jeszcze znaleźć czas na studia i normalne życie.
O ile zaczynając myśleć
w ten sposób, może się wydawać, że jesteśmy na drodze do ideału, tak czas i
różne życiowe wydarzenia mogą to brutalnie zweryfikować. Nie mówię, że nie
warto stawiać sobie celów, mieć ambicji, czy (przede wszystkim!) marzeń. Warto,
warto gonić za tym czego chce się najbardziej, warto próbować nowych rzeczy,
warto dążyć do samorealizacji. To wszystko jest ważne, ale nie powinno być
nadrzędne. Zbyt łatwo się w tym zatracić i zapomnieć o tym, co jest ważniejsze.
A najważniejsze jest
życie samo w sobie, tak po prostu. To, że robi się to, co się robi w danym
momencie, a nie, że odhacza się kolejny punkt utopijnej listy. Bo, jakie to ma
znaczenie, że czytasz np. setną książkę w tym roku? Przecież ważniejsze jest
to, że to właśnie w tym momencie, dzięki niej masz lepszy nastrój.
Każdy kolejny dzień
może być szansą na realizację celu, ale szkoda by było zapomnieć przez to, że
jest cudowna pogoda i można ją wykorzystać do czerpania radości z teraźniejszości.
Nie mówię, żeby wszyscy
porzucili swoje projekty i wyjechali na kraniec świata, nie. Chociaż w sumie…
;) Chodzi mi tylko o to, że życie jest tu i teraz i byłoby żal je przegapić w
gonitwie za byciem coraz bardziej efektywnym.
Dlatego odejdźcie od
tych przeklętych komputerów i bawcie się dobrze z osobami, na których Wam
zależy. Bo produktywność niekoniecznie musi dać szczęście.
Wpis sponsorowany przez
Kryzys Egzystencjalny. Dziękuję.
Zostań ze mną na dłużej :)
"A większą mi rozkoszą podróż niż przybycie." - To nie ja, to Leopold Staff, poeta, którego wiersze warto przeczytać i przemyśleć. Są ponadczasowe, i piękne.
OdpowiedzUsuńDobrze prawił! :)
UsuńWiększość piszących o trójcy motywacja-cele-produktywność zajmuje się jej teorią. Z punktu widzenia: biznes/filozofia/zdrowie ..... Interesujące blogi opisują jak się w tych trzyech stanach żyje. O własnej drodze do ich osiągnięcia. Takiej autorskiej ścieżce, znalezionej lub wydeptanej w otaczającej rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńFakt, praktyka jest o wiele bardziej interesująca, ale mam wrażenie, że niestety znaczna część tylko cytuje teorie...
UsuńWitaj, Ja od niedawna zapisałam się do różnych grup blogowych i zaczęłam odwiedzać inne blogi, przyznaję że wiele świetnych i przydatnych odkryłam, najbardziej lubię i poszukuję blogów właśnie takich o podróżach, konkretnych miejscach, atrakcjach, wydarzeniach i kulturze pisanych przez osoby mieszkające w danym miejscu. Sama też taki blog prowadzę. Zauważyłam że mnóstwo jest blogu na których mam wrażenie że ci blogerzy piszą dla innych blogerów, w sensie "kółka wzajemnej adoracji", może się nie znam :) ale wydaje mi się że dla nich liczą się statystyki, odwiedziny, lajki i komentarze. Nie wiem jak i kiedy mają czas na tworzenie 5 postów tygodniowo, komentowanie itp. Dlatego zgadzam się z tym co tu napisałaś. Pozdrawiam Gosia
OdpowiedzUsuńMasz rację z tymi "kółkami wzajemnej adoracji". Wielu blogerów tworzy dla innych blogerów i wręcz produkuje kolejne wpisy. Czas wprowadzić modę na blogowanie w wersji slow ;)
UsuńJak słyszę " motywacja - produktywność - realizacja celów", to przełączam ;) W sumie nie znałam tego typu ludzi, aż pewnego dnia poznałam. Chłopak jeździ na jakieś dziwne spotkania coachingowe i spamuje później na "fejsie" swoimi przemyśleniami w tym właśnie stylu. Odnoszę wrażenie, że dla niektórych to właśnie to gadanie o tych celach itd. jest celem samym w sobie i sensem istnienia - straszne, brr ;)
OdpowiedzUsuńPoza tym, sympatyczny blog, zaraz lecę przeglądać dalej, bo sama jestem z Gdańska, więc z miłą chęcią czytam o wszelkich ciekawych wydarzeniach itp. w Trójmieście :)
Od niedawna też mam alergię na 'programowanie' życia. Strasznie to smutne w gruncie rzeczy, zwłaszcza takie planowanie dla planowania...
UsuńCieszę się, że się podoba :) Jak fajnie, że ktoś z Gdańska się pojawił! :)