Jeeej! Po raz kolejny
piszę podczas specyficznej pogody – na zmianę pada deszcz i grad, przeplatając
się z przebłyskami słońca. Przypominam – wciąż trwa lipiec. No właśnie.
Dziś parę słów
związanych z moją małą tradycją. Od kilku lat każdego 28 lipca oglądam film
albo kilka filmów z udziałem Nicole Kidman. Jak to się zaczęło, tego Wam nie zdradzę,
ale bardzo polubiłam ten zwyczaj i staram się go podtrzymywać.
|
Źródło: materiały prasowe |
Aktorka ta ma chyba
równie wielu zwolenników, co przeciwników. Ja bardzo ją lubię i staram się
śledzić jej artystyczne losy. Chociaż wielu filmów z jej udziałem jeszcze nie
widziałam (zagrała w ponad sześćdziesięciu!) przedstawiam Wam subiektywne
zestawienie kilku, które zainteresowały mnie najbardziej.
Zacznę od najbardziej
znanego i chyba też bardzo lubianego przez wiele osób Moulin Rouge!. To
historia miłosna i musical, co pewnie odrzuca część widzów, ale moim zdaniem
warto go obejrzeć. Jest perfekcyjny wizualnie, dekoracje i kostiumy są
dopracowane do najmniejszego szczegółu (co jest charakterystyczne dla stylu
Baza Luhrmanna), a także ciekawy muzycznie. Sama Nicole dobrze wypada w roli
Satine również pod względem wokalnym. Film ten wywołuje wiele emocji, chociaż
trzeba się nastawić bardziej na melancholijny nastrój. Ciekawostką dla polskich widzów jest
rola Jacka Komana i jego świetne wykonanie utworu El Tango de Roxanne. Warto zobaczyć.
|
Źródło: materiały prasowe |
Kolejnym także dość
popularnym filmem są Godziny, w których Nicole wystąpiła
u boku Julianne Moore i Meryl Streep. Wszystkie trzy kreacje aktorskie są moim
zdaniem genialne, każda z pań pokazała się ze swojej najlepszej strony. Nicole
występuje tu jako Virginia Woolf, dzięki starannej charakteryzacji jest niemalże nie do poznania. Godziny są historią trzech kobiet, żyjących w różnych czasach i
realiach. Można dopatrzeć się tu także trzech fal feminizmu, chociaż uważam, że
nie to jest w filmie najważniejsze. To jeden z lepszych dramatów o kobietach, a
im jestem starsza, tym bardziej go doceniam.
|
Źródło: materiały prasowe |
Skoro mowa o postaciach
autentycznych… W tej kategorii ciekawym filmem jest także Futro: portret wyobrażony Diane
Arbus. To jedna z mniej popularnych historii, a ze względu na postać,
którą przybliża, znany jest przede wszystkim w kręgu osób
zajmujących się fotografią. Oglądałam go naprawdę dawno, ale pamiętam, że
zrobił na mnie duże wrażenie. Odrobinę surrealistyczny, mroczny, inny – taki jak
fotografie Diane Arbus. Chętnie go sobie odświeżę.
|
Źródło: materiały prasowe |
Następnym filmem w moim
krótkim zestawieniu jest Tłumaczka, czyli Nicole Kidman i
Sean Penn w akcji. Warto obejrzeć chociażby ze względu na ten duet aktorski. To
trzymająca w napięciu opowieść o tym, co może się stać kiedy znajdziemy się w nieodpowiednim
miejscu i czasie. A może właśnie odpowiednim?
|
Źródło: materiały prasowe |
Ostatnim wybranym
przeze mnie filmem jest Dogville w reżyserii Larsa von
Triera. Już samo nazwisko twórcy zapowiada, że będzie to film nietypowy. Jest to
zdecydowanie kino eksperymentalne. Pokazuje losy pozornie zwykłego miasteczka,
którego inność polega na tym, że nie ma w nim… budynków. Widzowie obserwują
życie ludzi w domach bez ścian. Scenografia ograniczona została do
minimum, może się wydawać, że oglądamy bardziej próbę, niż gotowy film. Ciekawe
jest również to, że przy użyciu oszczędnych środków można zbudować tak
niepokojącą atmosferę. Obraz, do którego też na pewno kiedyś wrócę.
|
Źródło: materiały prasowe |
Co jest niezwykłego w
Nicole Kidman? Może nie jest wybitną aktorką, ale ma w sobie coś takiego, co
sprawia, że chce się ją oglądać. Ja tak mam. Na miejscu tego wpisu mogłoby równie
dobrze znaleźć się zestawienie filmów z jej udziałem, które podobały mi się
najmniej. Wolę jednak skupić się pozytywach, może za rok stworzę zupełnie nową
listę?
A Wy macie swój
ulubiony film z udziałem Nicole? A może jakąś nietypową tradycję? Koniecznie
dajcie znać w komentarzach :)
Zostań ze mną na dłużej :)
Jasne, że mam swój ulubiony film z Nicole Kidman "Oczy szeroko zamknięte", w którym zagrała u boku wtedy już chyba swojego byłego męża Toma Crusa. Historia jest trochę mroczna, perwersyjna i intrygująca jeśli nie widziałaś serdecznie polecam. Co do twoich propozycji widziałam wszystkie filmy i chyba najbardziej bliski memu sercu jest film "Godziny". Co do miusicalu, kocham ten gatunek, ładna historia, ale bardziej mnie wzrusza "Upiór z opery" więc każdy ma swój pomysł na miłość :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń