Nieczęsto gram. Jeśli
już to kończy się na gierkach w telefonie albo internetowych czaso-zabijaczach.
W przeszłości grałam więcej, były to najczęściej zręcznościówki, no i
oczywiście nieśmiertelne Simsy.
Trochę zmieniło się pod
tym względem od kiedy mamy konsolę. Pojawiły się gry ruchowe i kultowe dla mnie
Guitar Hero.
Z grą, w której swoimi
wyborami można wpływać na rozwój akcji, mam jednak do czynienia po raz
pierwszy. I szczerze mówiąc długo mnie to odrzucało – konwencja interaktywnego
filmu wydawała mi się zupełnie bez sensu. Okazało się, że obawy te były
zupełnie niepotrzebne.
Heavy Rain wciągnęło
mnie od razu. Zabawa zaczyna się już podczas instalacji, kiedy wyświetlana jest instrukcja zrobienia swojej figurki z papieru (próbowałam, nie wyszło...). Zaczęłam grać podczas weekendu, mogłam więc poświęcić prawie cały
dzień na rozgrywkę. I rzeczywiście, za pierwszym razem siedziałam najdłużej.
Nie doszłam daleko, bo większość czasu zajęła mi nauka sterowania postaciami. Moim
zdaniem ustawienia poruszania się nie są do końca wygodne. Być może to tylko
kwestia przyzwyczajenia, bo z czasem to opanowałam. Nie mam jednak porównania.
Z rzeczy które mi
jeszcze przeszkadzały:
- Chociaż polski dubbing jest naprawdę dobry, muzyka i dźwięki otoczenia w niektórych momentach zagłuszają dialogi bohaterów. Można co prawda dodatkowo włączyć napisy, ale uważam, że nie powinno dochodzić do takich sytuacji.
- Kolejną rzeczą, która utrudniała mi grę były opcje wyboru reakcji bohatera, które momentami krążyły tak szybko, że nie były w pełni czytelne.
- Ostatnie utrudnienie (chociaż pewnie tylko moje wrażenie) to niepotrzebne, denerwujące sytuacje np. pół godziny szukania „kredensu” (wg mnie była to zwykła szafka, a mój bohater chodził w kółko po mieszkaniu, bo nie mogłam zidentyfikować obiektu), albo opuszczanie miejsca, w którym właśnie wykonało się misję, czy chodzenie w kółko, nie wiedząc, co ma się zrobić. Pewnie takich rzeczy można nauczyć się z czasem, a irytacja tymi szczegółami wynika wyłącznie z mojego niedoświadczenia.
Kilka słów o fabule. Głównym
zadaniem gracza jest identyfikacja i oczywiście konfrontacja z Zabójcą z Origami,
który porywa kolejnych, niewinnych chłopców. Sterujemy, na zmianę, czworgiem
bohaterów. Ethan Mars (można go nazwać głównym bohaterem) to mężczyzna, który za
wszelką cenę próbuje odnaleźć syna, porwanego przez zabójcę. Norman Jayden –
agent FBI, zajmujący się problemem porwań. Madison Paige jest młodą dziennikarką, z
oczywistych względów zainteresowaną sprawą. I Scott Shelby – były glina,
obecnie detektyw badający tropy, prowadzące do przestępcy.
Źródło: gamerssphere.com |
Nie będę zdradzała
więcej, bo jeśli ktoś chce zagrać, to zepsuje mu rozgrywkę. Mnie początkowo odrzucało
wszystko – formuła gry, tematyka… Kompletnie mnie nie ciągnęło, ale
zagrałam. I nie żałuję, bo pozycja jest naprawdę interesująca.
Myślę, że proporcje
między grą, a filmikami ilustrującymi niektóre sytuacje są perfekcyjnie wyważone. Nie ma tu
dłużyzn (z wyjątkiem tych momentów, które sama sobie zafundowałam). Rozgrywka
wciąga, a fabuła porusza.
Ważnym elementem
budującym atmosferę jest znakomita ścieżka dźwiękowa, stworzona przez (nieżyjącego już
niestety) kompozytora Normanda Corbeil. Naprawdę robi niesamowite wrażenie,
więc jeśli kogoś nie interesuje gra, to zachęcam chociaż do zapoznania się z
muzyką. Szukałam nawet płyty z soundtrackiem, ale nie jest ona dostępna na polskim rynku.
Gdyby ktoś chciał
poznać grę, a nie miał takiej możliwości, w serwisie youtube dostępny jest
gameplay do obejrzenia. Jej autor Rock Alone, to przeuroczy człowiek, więc to dodatkowa
zachęta do oglądania. Jego filmiki z Heavy Rain znajdziecie TU.
Można też obejrzeć
rozgrywkę, a później zagrać. Mój brat zainteresował się tą grą właśnie po
obejrzeniu nagrań Rocka, można więc i tak. Ewentualnych zakończeń gry jest
podobno aż 17, dlatego nie ma obaw, że wszystko wyjdzie nam tak samo.
Polecam grę Heavy Rain,
zarówno doświadczonym, jak i początkującym graczom. Rozgrywka to czysta
przyjemność, bo zarówno wizualnie i fabularnie gra jest naprawdę dopracowana.
Tylko trwa trochę za krótko. Chyba ostatnio wszystko mi się takie wydaje, bo
obiektywnie oceniając 10-12h, to wcale nie tak mało. Zachęcam więc tych, którzy
jeszcze nie grali – to doskonała opcja na długie, jesienne wieczory.
Co do muzyki, masz rację. W grę pewnie nie zagram, ale zachęcająco o niej piszesz.
OdpowiedzUsuń10 do 12h gry to malo - mowi to gracz - ale gra z tego co wiem jest nieco bardziej skierowana do casualowych graczy. Dla nich 10 do 12h to szmat czasu.
OdpowiedzUsuń