01:42

'Heavy Rain' – mroczne, deszczowe wieczory w domowym zaciszu

Nieczęsto gram. Jeśli już to kończy się na gierkach w telefonie albo internetowych czaso-zabijaczach. W przeszłości grałam więcej, były to najczęściej zręcznościówki, no i oczywiście nieśmiertelne Simsy.

Trochę zmieniło się pod tym względem od kiedy mamy konsolę. Pojawiły się gry ruchowe i kultowe dla mnie Guitar Hero.

Z grą, w której swoimi wyborami można wpływać na rozwój akcji, mam jednak do czynienia po raz pierwszy. I szczerze mówiąc długo mnie to odrzucało – konwencja interaktywnego filmu wydawała mi się zupełnie bez sensu. Okazało się, że obawy te były zupełnie niepotrzebne.




Heavy Rain wciągnęło mnie od razu. Zabawa zaczyna się już podczas instalacji, kiedy wyświetlana jest instrukcja zrobienia swojej figurki z papieru (próbowałam, nie wyszło...). Zaczęłam grać podczas weekendu, mogłam więc poświęcić prawie cały dzień na rozgrywkę. I rzeczywiście, za pierwszym razem siedziałam najdłużej. Nie doszłam daleko, bo większość czasu zajęła mi nauka sterowania postaciami. Moim zdaniem ustawienia poruszania się nie są do końca wygodne. Być może to tylko kwestia przyzwyczajenia, bo z czasem to opanowałam. Nie mam jednak porównania.

Z rzeczy które mi jeszcze przeszkadzały: 
  • Chociaż polski dubbing jest naprawdę dobry, muzyka i dźwięki otoczenia w niektórych momentach zagłuszają dialogi bohaterów. Można co prawda dodatkowo włączyć napisy, ale uważam, że nie powinno dochodzić do takich sytuacji.  
  • Kolejną rzeczą, która utrudniała mi grę były opcje wyboru reakcji bohatera, które momentami krążyły tak szybko, że nie były w pełni czytelne.
  • Ostatnie utrudnienie (chociaż pewnie tylko moje wrażenie) to niepotrzebne, denerwujące sytuacje np. pół godziny szukania „kredensu” (wg mnie była to zwykła szafka, a mój bohater chodził w kółko po mieszkaniu, bo nie mogłam zidentyfikować obiektu), albo opuszczanie miejsca, w którym właśnie wykonało się misję, czy chodzenie w kółko, nie wiedząc, co ma się zrobić. Pewnie takich rzeczy można nauczyć się z czasem, a irytacja tymi szczegółami wynika wyłącznie z mojego niedoświadczenia.  

Kilka słów o fabule. Głównym zadaniem gracza jest identyfikacja i oczywiście konfrontacja z Zabójcą z Origami, który porywa kolejnych, niewinnych chłopców. Sterujemy, na zmianę, czworgiem bohaterów. Ethan Mars (można go nazwać głównym bohaterem) to mężczyzna, który za wszelką cenę próbuje odnaleźć syna, porwanego przez zabójcę. Norman Jayden – agent FBI, zajmujący się problemem porwań. Madison Paige jest młodą dziennikarką, z oczywistych względów zainteresowaną sprawą. I Scott Shelby – były glina, obecnie detektyw badający tropy, prowadzące do przestępcy.


Źródło: gamerssphere.com

Nie będę zdradzała więcej, bo jeśli ktoś chce zagrać, to zepsuje mu rozgrywkę. Mnie początkowo odrzucało wszystko – formuła gry, tematyka… Kompletnie mnie nie ciągnęło, ale zagrałam. I nie żałuję, bo pozycja jest naprawdę interesująca.

Myślę, że proporcje między grą, a filmikami ilustrującymi niektóre sytuacje są perfekcyjnie wyważone. Nie ma tu dłużyzn (z wyjątkiem tych momentów, które sama sobie zafundowałam). Rozgrywka wciąga, a fabuła porusza.

Ważnym elementem budującym atmosferę jest znakomita ścieżka dźwiękowa, stworzona przez (nieżyjącego już niestety) kompozytora Normanda Corbeil. Naprawdę robi niesamowite wrażenie, więc jeśli kogoś nie interesuje gra, to zachęcam chociaż do zapoznania się z muzyką. Szukałam nawet płyty z soundtrackiem, ale nie jest ona dostępna na polskim rynku.



Gdyby ktoś chciał poznać grę, a nie miał takiej możliwości, w serwisie youtube dostępny jest gameplay do obejrzenia. Jej autor Rock Alone, to przeuroczy człowiek, więc to dodatkowa zachęta do oglądania. Jego filmiki z Heavy Rain znajdziecie TU

Można też obejrzeć rozgrywkę, a później zagrać. Mój brat zainteresował się tą grą właśnie po obejrzeniu nagrań Rocka, można więc i tak. Ewentualnych zakończeń gry jest podobno aż 17, dlatego nie ma obaw, że wszystko wyjdzie nam tak samo.

Polecam grę Heavy Rain, zarówno doświadczonym, jak i początkującym graczom. Rozgrywka to czysta przyjemność, bo zarówno wizualnie i fabularnie gra jest naprawdę dopracowana. Tylko trwa trochę za krótko. Chyba ostatnio wszystko mi się takie wydaje, bo obiektywnie oceniając 10-12h, to wcale nie tak mało. Zachęcam więc tych, którzy jeszcze nie grali – to doskonała opcja na długie, jesienne wieczory.


Zostań ze mną na dłużej :)

2 komentarze:

  1. Co do muzyki, masz rację. W grę pewnie nie zagram, ale zachęcająco o niej piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  2. 10 do 12h gry to malo - mowi to gracz - ale gra z tego co wiem jest nieco bardziej skierowana do casualowych graczy. Dla nich 10 do 12h to szmat czasu.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Skrzypek z poddasza , Blogger